Skandal w Areszcie Śledczym na Białołęce wybuchł po tym, gdy na jaw wyszło, że strażnicy więzienni brali po kilkaset złotych od więźniów za usługi na ich rzecz. Przekupieni strażnicy wykraczali swoim zachowaniem daleko poza granice prawa.To naprawdę nietypowa grupa przestępcza. Złożona z więźniów Aresztu Śledczego na Białołęce, strażników więziennych oraz adwokatów jest właśnie rozpracowywana przez samą Prokuraturę Krajową. Jej rozwiązaniem zajmuje się dokładnie Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie.Jak podaje Super Express Warszawa, grupa działała przez długie lata na ternie Aresztu Śledczego na Białołęce. Dopiero w 2019 roku wyszło na jaw, że układ istnieje i łączy w jednym systemie strażników z więźniami oraz adwokatami.