Ksiądz powiesił się na plebanii. Znajomi rodziny oskarżają parafię, matka musiała zapożyczyć się na organizację pogrzebu
Prokuratura umarza śledztwo
Przypomnijmy, 35-letni ksiądz Arkadiusz T. z Parafii Miłosierdzia Bożego w Sokołowie Podlaskim w połowie września 2020 roku został znaleziony martwy na plebanii. Z ustaleń prokuratury wynika, że popełnił samobójstwo.
Śmierć młodego duchownego wstrząsnęła lokalną społecznością. Jak podawał "Super Express" , ks. Arek był lubiany przez parafialną młodzież, która zawsze mogła liczyć na jego życzliwość i pomoc. Duchowny znany był ze swojej pasji do jednośladów, bo od kilku lat podróżował motocyklem po Polsce.
- Znałem go i wiem, że był to twardy facet. Ktoś musiał stanąć na jego drodze, że wybrał tak desperackie wyjście. Nigdy nie załamywał się, chociaż widziałem ostatnio, że przeżywa rozterki. Pytałem, czy chce się z czegoś zwierzyć. Odpowiedział, że jeszcze nie teraz - przekonywał w rozmowie z tabloidem znajomy księdza Adam Karwowski.
Prokuratura po śmierci duchownego wszczęła śledztwo. Jak udało nam się ustalić, zostało ono umorzone. - Śledztwo umorzono, ponieważ w tej sprawie nie znaleziono znamion czynu zabronionego - powiedział w rozmowie z Wawa Info Łukasz Soczewka z Prokuratury Rejonowej w Sokołowie Podlaskim.
Rodzina przerywa milczenie
W połowie stycznia dziennikarze "Gazety Wyborczej" dotarli do miejscowości rodzinnej z której pochodził 35-latek i rozmawiali z osobą podającą się za znajomą rodziny.
Z relacji która ukazała się na portalu internetowym gazety wynika, że rodzina o śmierci księdza dowiedziała się od proboszcza telefonicznie. A o szczegółach - że popełnił samobójstwo - dopiero kilka dni później od policji. "Gazeta Wyborcza" opisała też jak wyglądała sprawa pogrzebu.
"Najpierw msza pożegnalna w Sokołowie Podlaskim, gdzie pracował, później msza pożegnalna w Jabłoniu, gdzie został pochowany. Ciało wożono. Za wszystko płaciła matka. Musiała się zapożyczyć u rodziny."
- Czemu w kurii albo na parafii nie pomyśleli, że matce, wdowie może brakować pieniędzy. Obrazili się na Arka, że tak zrobił? A jak jej córka pojechała po rzeczy Arka, to siedziała sama i pakowała dobytek do pudeł. Ani proboszcz, ani wikary nie przyszli i nie powiedzieli, że jej współczują, nie zapytali, czy rodzina potrzebuje czegoś. Z matką od pogrzebu nikt z księży nie rozmawiał. Nie odezwali się nawet koledzy z seminarium. Myśli, że syn poszedł do piekła, bo tak zrobił, a księża się na niego obrazili. - relacjonowała rozmówczyni GW.
Co na to parafia?
O komentarz do doniesień "Wyborczej" próbowaliśmy zapytać proboszcza w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Sokołowie Podlaskim. - Nie komentuję sprawy, szczęść boże. Pozdrawiam, życzę miłego dnia - powiedział do słuchawki ks. Krzysztof Stanisław Kisielewicz i rozłączył się.
Po nieudanej próbie rozmowy z proboszczem, zadzwoniliśmy do rzecznika diecezji drohiczyńskiej. Ksiądz Marcin Gołębiewski przyznał, że nie zna szczegółów sprawy, ale zapewnił, że jak najszybciej odniesie się do doniesień medialnych.
źródło: wawainfo.pl, "Gazeta Wyborcza", se.plzdjęcie główne : strona parafii
Czekamy na Wasze informacje
wawainfo.pl - to portal z informacjami o Warszawie, dodaj nas do ulubionych w przeglądarce. Masz ciekawy temat? Widzisz wypadek, pożar lub korek? - pisz na [email protected] lub daj nam znać na facebookowym profilu Wawa Info.
Artykuły polecane przez redakcję WAWA INFO:
W aucie jechało czworo dzieci, dwoje z nich nie żyje. Gigantyczna tragedia
Kolejna nagła awaria w Warszawie i okolicach. Autobusy na objazdach, kilkanaście budynków bez wody
Śnieżyce nawiedzą wschodnie Mazowsze. IMGW wydało ostrzeżenia drugiego stopnia