Pustki w warszawskich kościołach, wierni przestali przychodzić. Czas je zamknąć?
Kościoły zaczęły świecić pustkami
Ostatnie restrykcje wprowadzone z powodu pandemii oraz rosnącej liczby zakażeń przełożyły się przede wszystkim na zamykanie sklepów, restauracji oraz instytucji kultury i sportu. Ostatnia transza obostrzeń dość dotkliwie uderzyła we wszystkie branże, ucierpiały także kościoły.
Należy pamiętać, że większość wiernych, którzy regularnie gromadzą się w świątyni to seniorzy, którzy szczególnie mocno narażeni są na zakażenie koronawirusem. To właśnie dlatego po kolei wprowadzano kolejne ograniczenia w liczebności oraz przestrzeni, jaka powinna zostać pomiędzy znajdującymi się w kościele.
Jakie zasady obowiązywały w świątyniach?
W wielu kościołach zaczęły pojawiać się informacje, jak wiele osób może jednocześnie znajdować się wewnątrz. Teraz na jednego wiernego powinno przypadać co najmniej 15 m2. Dodatkowo w świątyni należy również zakrywać usta i nos tak, jak ma to miejsce w przestrzeni otwartej lub np. komunikacji miejskiej.
Frekwencja w Warszawie i na Mazowszu nie imponuje
W Warszawie, jako największym polskim mieście, wiernych jest oczywiście sporo. Nie można jednak powiedzieć, że na mszach zjawiają się tłumy. Najczęściej odwiedzający świątynie wybierają skraje miejsca w ławkach tak, by dodatkowo chronić swoje życie i mieć komfort uczestnictwa w nabożeństwie.
Na Mazowszu, poza stolicą, wiernych jest jeszcze mniej. W mniejszych parafiach kościoły zaczęły świecić pustkami. Regularnie modlący się prawdopodobnie postanowili pozostać w domowym zaciszu i to tam oddawać się obrządkom religijnym, tak łatwo dzisiaj dostępnym za sprawą telewizji i internetu.
Co z kościołami podczas Bożego Narodzenia?
Czy zatem nastał kres kościołów wypełnionych po brzegi? W obecnej sytuacji i dziennej licznie nowych zakażeń śmiało można powiedzieć, że jeszcze długo nie zobaczymy w kościołach tłumów. Za trochę ponad miesiąc Boże Narodzenie - co z pasterką oraz świętowaniem narodzin Chrystusa?
Czy świątynie powinny zostać otwarte? A może to czas zamykać te parafie, które nie mają odpowiedniej frekwencji?