Awantury, interwencje policji, opóźnienia. Kierowcy i motorniczowie wypraszali pasażerów z pojazdów
Maksymalnie 25 pasażerów
Od środy obowiązuje rozporządzenie, które ogranicza ilość pasażerów w pojazdach komunikacji miejskiej. W jednym autobusie lub tramwaju może przebywać tylu podróznych, ile wynosi liczba miejsc siedzącyh podzielona na pół. Oznacza to, że w pojazdach może podróżować maksymalnie 20-25 pasażerów. W czwartek okazało się, że zorganizowanie transportu publicznego w Warszawie w godzinach szczytu okazało się ogromnym wyzwaniem. - Z powodu przekroczenia liczby pasażerów, zatrzymaliśmy 30 tramwajów i dwa autobusy - poinformowała Karolina Gałecka ze stołecznego ratusza.
Policja zapowiedziała kary
Motorniczowie i kierowcy autobusów obserwowali ile osób jest w pojazdach. Jeżeli było ich zbyt dużo, prosili o opuszczenie i nie kontynuowali jazdy dopóki liczba pasażerów nie była zgodna z zaleceniami. To wszystko dlatego, że Komendant Główny Policji zapowiedział kary dla prowadzących pojazdy. - Nasze działania będą naprawdę restrykcyjne w stosunku do kierowców, których autobusy lub tramwaje będą przepełnione i gdzie nie będzie przestrzegana zasada ograniczenia ilości osób w pojazdach - mówił podczas konferencji prasowej gen. insp. Jarosław Szymczyk.
Awantury z kierowcami
Zdaniem ratusza, wielu pasażerów wykazywało się empatią i wyrozumieniem dla trudnej sytuacji, która powstała w związku z epidemią koronawirusa. - Nie było braku zrozumienia ze strony ludzi, poza jednym przypadkiem, kiedy musiała interweniować policja. Podróżny nie chciał wysiąć z tramwaju na przystanku przy parku praskim. Opóźnienia sięgały 20 minut - opisywała rzeczniczka m. st. Warszawy. W internecie rzeczywistość nie jest już tak kolorowa. Na Facebookowych grupach ludzie od rana ostrzegali, które linie powinno się omijać. Niektórzy opisywali awantury z kierowcami, podczas których wyproszeni nie godzili się z decyzją kierowcy i pytali dlaczego akurat oni nie mogą pojechać dalej.
40 obserwatorów
- Robimy wszystko, by na ulicach było maksimum autobusów i tramwajów. To nie zależy od nas. My musimy dopasować się do zaleceń wydanych przez rząd - zapewniła rzeczniczka stołecznego magistratu. Zarząd Transportu Miejskiego rozlokował 40 osób, które obserwują natężenie ruchu w komunikacji miejskiej. - Robimy wszystko by zapewnić bezpieczeństwo pasażerów, będziemy na bieżąco zmieniać rozkłady jazdy w zależności od ilości podróżnych - podsumowała Karolina Gałecka.