wawainfo.pl > Wiadomości > 14-letni Wiktor rzucił się pod metro. Matka chłopca przerwała milczenie. Historia wywołuje płacz i łzy
Aleksandra Olbryt
Aleksandra Olbryt 13.06.2022 02:02

14-letni Wiktor rzucił się pod metro. Matka chłopca przerwała milczenie. Historia wywołuje płacz i łzy

metro
metro warszawskie

Metro: tragedia z kwietnia 2019 roku odbija się dziś echem 

Wiktor skoczył pod pociąg 17 kwietnia 2019 roku. Miał 14 lat i urodził się jako Wiktoria. Jego życie było pasmem wykluczenia i niezrozumienia ze strony rówieśników, rodziny, a nawet lekarzy. Do końca była przy nim tylko mama i jedna koleżanka, na którą zawsze mógł liczyć. Matka chłopca, Justyna, postanowiła po raz pierwszy od tragedii wystąpić publicznie i przyjęła zaproszenie Rafała Gębury do prowadzonego przez niego programu "7 metrów pod ziemią".

"Czuję wielki żal" 

- 17 kwietnia zeszłego roku twoje nastoletnie dziecko wskoczyło pod koła pociągu. Wiktor z połamanym kręgosłupem, miednicą, żuchwą, przez dwa kolejne dni walczył o życie, ale niestety ta walka zakończyła się niepowodzeniem. (...) Jak ty to wszystko przeżyłaś? - zapytał publicysta. Matka Wiktora odpowiedziała, że przez dwa miesiące po śmierci swojego dziecka była pod wpływem działania leków - tak silnych, że dziś niewiele pamięta z tego okresu. Gębura przez cały wywiad był skruszony i szczerze zasmucony - jakby wziął na siebie cały ciężar odpowiedzialności społeczeństwa za akty prześladowania osób LGBT+. - Tak się kończy spychologia - szkoły nie widzą problemu, lekarze nie widzą problemu, rówieśnicy prześladują. To za dużo dla 14-latka - komentują internauci. 

Pierwsze sygnały 

Matka Wiktora opowiedziała o tym, że kiedy po raz pierwszy od szkolnego psychologa usłyszała, że jej dziecko ma myśli samobójcze, była w szoku. Widziała, jak Wiktoria (bo tak jeszcze wtedy ją postrzegała) się wycofuje, jak bardzo nie akceptują jej koledzy z klasy i szkoły. - Nazywali go "mangozjeb**", bo zamiast nagrywać i oglądać głupie filmiki, wolał rysować i czytać książki - opowiada o Wiktorze pani Justyna. Jej dziecko trafiło do dziecięcego szpitala psychiatrycznego w Józefowie. - Na ścianach nie było miejsca, żeby cokolwiek dopisać. Każdy centymetr tynku pokrywały wulgaryzmy, a nawet krew. Szafki były rozwalone, wystawały z nich gwoździe. Poprosiliśmy o zmianę pokoju, a wtedy pielęgniarka zaśmiała się i stwierdziła, że każdy pokój na oddziale wygląda dokładnie tak samo. Po czterech dniach Wiktor powiedział, że chce wyjść ze szpitala, że nie czuje się tam dobrze - tak pani Justyna zaczyna opowieść o swojej gehennie.

Przełomowy moment 

- Lekarz zgodził się na wypisanie, jeszcze wtedy Wiktorii, ze szpitala. Stwierdził, że nie ma już myśli samobójczych. Było tuż przed zakończeniem roku szkolnego, Wiktor nie chodził już do szkoły. Wakacje przebiegły nawet spokojnie, pojechaliśmy nad morze - kontynuuje opowieść mama Wiktora. To wtedy jej dziecko poinformowało ją, że podjęło decyzję o zmianie płci. - Po raz pierwszy zakomunikował mi to, jak się czuje i poprosił mnie, czy mogę się do niego zwracać "Wiktor". Oczywiście od początku miał moje pełne wsparcie - deklaruje. Kobieta przyznała, że na początku wcale nie było jej trudno. Najgorszy moment przyszedł, kiedy w październiku Wiktor poprosił ją o wymianę całej garderoby, pozbycie się dziewczęcych ubrań i pozwolenie na ścięcie włosów oraz przefarbowanie ich na inny kolor. - Poczułam strach. Wiedziałam, że społeczeństwo i klasa na pewno nie zaakceptuje jego wyglądu - mówi matka.

Tagi: Metro LGBT
Powiązane