Ukradli nawet spirytus
Do jednej z kradzieży doszło w nocy z 13 na 14 kwietnia przy alei Solidarności 94. W trakcie włamania w mieszkaniu przebywali lokatorzy. - Oglądaliśmy telewizję, złodzieje musieli nas widzieć - zapewnia pani Magda. Włamywacze przecięli siatkę, która była zamontowana w oknie, aby dostać się do pokoju. Z mieszkania wynieśli magnetofon, wkrętarkę, drukarkę oraz kilka rzeczy z komody. - A nawet spirytus, który kupiłam do odkażania, słodycze oraz puzzle. Wynosili rzeczy, które wpadły im w ręce - wymienia okradziona kobieta.
Byliśmy za drzwiami
- Nic nie słyszeliśmy. Drzwi do pokoju były zamknięte. Siedzieliśmy w drugim pomieszczeniu. Okna do obu są po jednej stronie, złodzieje na pewno nas widzieli. Pewnie zajrzeli, że w drugim pokoju jest pusto i tam weszli - relacjonuje okradziona kobieta. - To musiały być dwie osoby, drukarka, którą ukradli była spora, jeden z nich musiał ją podać drugiemu przez okno - zauważa. Złodzieje najprawdopodobniej się spłoszyli i zaczęli szybko uciekać z miejsca kradzieży, ponieważ pogubili skradzione puzzle.
Złodzieje nie byli sami w pokoju
Włamywacze nie bali się kota lokatorów. - Kiedy weszłam do pokoju, kot był bardzo przestraszony, na szczęście nic mu nie zrobili i nie wyskoczył przez okno. Siatka, którą przecięli była właśnie po to, aby nie uciekł - tłumaczy kobieta. Złodzieje niczego nie zniszczyli, wyjmowali z szuflady rzeczy i odkładali je na jedną stertę. Przełożyli gitarę, zaproszenia ślubne oraz dokumenty. - Nie zajrzeli we wszystkie miejsca, tylko w te bliżej okna. Widać, że się spieszyli - dodaje.
Co na to policja?
- O tym, że nas okradziono dowiedzieliśmy się dopiero wtedy, kiedy mieliśmy położyć się spać. Okno w pokoju było uchylone, wietrzyliśmy przed snem - mówi pani Magda. - Nie liczę na policję. Od razu powiedzieli, że są problemy kadrowe i zapytali czy to w ogóle zgłaszamy. Złodzieje uciekali pewnie w stronę skrzyżowania, tam są kamery, może któraś ich złapała? Technicy nie odpowiadali na moje pytania. A funkcjonariusz kazał iść spać - twierdzi kobieta.
To nie jedyne włamanie na Woli
To nie jedyna kradzież w czasie świąt na Woli. Do drugiego włamania doszło między 10 a 13 kwietnia, przy ulicy Żytniej 58. W tym czasie nie było nikogo w domu, o zajściu pani Anna dowiedziała się dopiero po powrocie ze świąt. Z mieszkania zginęła biżuteria, żele do kąpieli, maszynki do golenia oraz pieniądze. - Wzięli plecak i wysypali jego zawartość, pewnie zapakowali tam łupy - mówi okradziona.
Okradli nawet dziecko
- Moje dziecko miało w skarbonce odłożoną sporą sumę pieniędzy, złodzieje zabrali wszystko. Zostawili tylko 10 złotych, nie wiem może na lody - dodaje kobieta. Z relacji pani Anny wynika, że włamywacze nie pozostawili po sobie bałaganu, jedynie ściągnęli walizki i segregatory z dokumentami. - Technicy powiedzieli, że działali w rękawiczkach i nie zostawił po sobie żadnych śladów.
Policja prowadzi śledztwo
Mieszkańcy dzielnicy zastanawiają się, czy to już plaga włamań. Rzecznik policji z Woli uspokaja. - To nie jest jeszcze odbiegająca od normy ilość kradzieży z włamaniem. Oczywiście dochodzi do nich, ale nie jest ich bardzo dużo. W tej chwili prowadzimy czynności w tych sprawach - twierdzi kom. Marta Sulowska. Z naszych informacji wynika, że w ostatnim czasie okradziono co najmniej trzy mieszkania. Poprosiliśmy policję o szczegółowe dane, czekamy na odpowiedź.
Czekamy na Wasze informacje
wawainfo.pl - to portal z informacjami o Warszawie, dodaj nas do ulubionych w przeglądarce. Masz ciekawy temat? Widzisz wypadek, pożar lub korek? - pisz na redakcja@wawainfo.pl lub daj nam znać na facebookowym profilu Wawa Info.