Samochody miały problem z podjazdem, kobiety ruszyły z pomocą. Innych kierowców stać było tylko na rechot
Tylko kobieta chciała pomóć
Pani Agnieszka opisała w czwartek na grupie dla mieszkańców Pruszkowa bulwersującą dla niej sytuację, jaka rozegrała się tego dnia na tamtejszym oblodzonym wiadukcie.
"Czy w Pruszkowie są jeszcze jacyś życzliwi ludzie, czy tylko same snoby myślące tylko o swojej d..? Wiadomo, że zima zaskoczyła drogowców, ale dlaczego my jako ludzie nie możemy sobie pomóc? Wiadukt między 15 a 16 stał. Powód - samochody nie mogły podjechać" - zaczęła swoją relację pani Agnieszka.
Drwiny
- Nikt przejeżdżający obok nas nie pomógł. Robiłyśmy to my, kobiety. Pchałyśmy samochody pod górę, żeby pomoc ludziom - napisała we wpisie. Na tym jednak nie koniec. Przejeżdżający obok kierowcy nie tylko nie byli skłonni do pomocy, ale odpowiedzieli pani Agnieszce drwinami.
- Słyszałyśmy tylko głupie docinki: „Co, letnie opony?" - i głupi rechot. Co się z Wami dzieje? Naprawdę widzicie tylko czubek własnego nosa? - zapytała pani Agnieszka.
Znieczulica
- Sytuacja była taka, że ja nie miałam problemu z podjazdem, bo mam duży i ciężki samochód, opony zimowe i napęd ma 4 koła. Ale strasznie mi było żal ludzi, którzy nawet na zimowych oponach nie mogli podjechać pod górę. Wysiadałam z córką i siostrą i pchałyśmy samochody, żeby jakoś podjechały - tłumaczy w rozmowie z wawainfo.pl pani Agnieszka.
W niektórych komentarzach pod wpisem pojawiły się sugestie, że gdyby kobiety poprosiły kogoś o pomoc, zamiast oczekiwać, że ktoś udzieli jej sam z siebie, na pewno by ją otrzymały. Relacja pani Agnieszki wskazuje jednak na coś innego.
Bez odpowiedzi
- Próba zatrzymania i poproszenia kilku panów o pomoc zakończyła się fiaskiem. Śmiali się i tyle. Najbardziej boli to, że jest taka znieczulica - stwierdza Agnieszka. Z kolei relacje innych osób komentujących wpis na grupie Nasz Pruszków wskazują na to, że opisywany przez nas przypadek wcale nie jest odosobniony.
"Kiedyś samochód przy wyjeździe spod bloku w Piastowie, na "główną" drogę odmówił mi posłuszeństwa. Stanął, nie chciał odpalić. Stanął w poprzek drogi centralnie na środku. Mogłam liczyć na pomoc panów, którzy nie mogli przejechać - wsparcie słowne ubarwione pięknymi polskimi wulgaryzmami. Żaden nie pomógł. Żaden nie wysiadł. Sama przepychałam auto na drugą stronę ulicy. Także ten. Nic się nie zmieniło" - podsumowała pani Ela.