wawainfo.pl > Kultura > Recenzja: Zyta Rudzka, "Tkanki miękkie” 
Zosia Wierzcholska
Zosia Wierzcholska 19.03.2022 03:38

Recenzja: Zyta Rudzka, "Tkanki miękkie” 

Tkanki miękkie
Materiały prasowe

Recenzja książki nominowanej do 14. Nagrody Literackiej m.st. Warszawa.

Doświadczona i doceniona pisarka dotąd konsekwentnie zaludniająca swoją prozę postaciami kobiecymi, teraz spojrzała w stronę facetów i jest to spojrzenie raczej bezlitosne. A w każdym  razie takie, w którym współczucie dla nich ukryte jest głęboko za zasłoną ze słów. Zyta  Rudzka z werwą, a kiedy trzeba z poczuciem humoru, analizuje relacje ojcowsko-synowskie i  jest to trafione w punkt – dokładniej: w tzw. "słaby punkt”.  

Para bohaterów to lekarze: ojciec pracuje, a właściwie pracował na wsi, syn jest  wielkomiejskim pediatrą. Rudzka zmyślnie stworzyła takich właśnie bohaterów: lekarz,  zwłaszcza dobry, a przynajmniej popularny, jest osobą wyjątkową w swoim otoczeniu, jest  człowiekiem, który niesie pomoc, ale też jest w gruncie rzeczy panem życia i śmierci swoich  pacjentów, a więc też uosobieniem nieomal boskiej siły. Oni zabiegają o jego względy,  szanują go i też się go boją. To ktoś w rodzaju "małego boga”, któremu różne sprawy  przychodzą łatwiej niż komukolwiek innemu. Ich "profesja jest męska, nawet bardziej męska  niż samiec” – pada stwierdzenie. Ci dwaj wykorzystują te swoje przewagi głównie na polu  relacji damsko-męskich, ale też na tym obszarze wychodzą na jaw ich słabości: relacje przez  nich nawiązywane są puste, kobiety ich opuszczają i cała ta smakowita i wielowarstwowa  powieść – gdyby chcieć ją maksymalnie streścić – okazuje się powieścią o zamierającej sile  męskich ról społecznych. Traktuje o tym, jak faceci nie dorastają do ról, jakie nałożyła na  nich tradycja i jak uświadamiają sobie, że światem rządzą kobiety. A jak światem, to i nimi.  "Mali bogowie” z powieści Rudzkiej to bogowie upadli. 

Zyta Rudzka napisała więc powieść o procesie, który dzieje się na naszych oczach – jednych  cieszy, innych smuci, ale jest. I zrobiła to błyskotliwie pokazując jego przebieg na poziomie  codziennych zdarzeń. Jej bohaterowie jeszcze próbują jakoś mu się przeciwstawić, ale stać ich co najwyżej na jakieś teatralne gierki ("Wykwit elegancji pokrywa liszaj moralny”), na  udawanie, że nic się nie zmienia, kiedy jednak się zmienia. Swoją opowieść snuje przy użyciu  krótkich zdań, tworząc język pełen paradoksalnych stwierdzeń, przewrotnych, a kiedy trzeba  dosadnych.  

Tu trzeba zaznaczyć, że ten opis "dekonstrukcji” męskości to jeden z wątków powieści.  Najważniejszym z pozostałych jest przenikliwie przedstawiona relacja ojca i syna, słabnięcie  tego pierwszego i zagubienie drugiego. "Tkanki miękkie” to taki utwór, którego bogactwo  ukazuje się w pełni w trakcie drugiej, czy kolejnej lektury. 

Leszek Bugajski 

Czekamy na Wasze informacje

wawainfo.pl - to portal z informacjami o Warszawie, dodaj nas do ulubionych w przeglądarce. Masz ciekawy temat? Widzisz wypadek, pożar lub korek? - pisz na [email protected] lub daj nam znać na facebookowym profilu Wawa Info.

Powiązane