Recenzja: Rafał Księżyk, "Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993”
Recenzja książki nominowanej do 14. Nagrody Literackiej m.st. Warszawa.
Taka książka musiała powstać, bo lata 1989-1993 to najbardziej burzliwy i artystycznie znaczący czas w polskim rocku. Cały kraj przeżywał zmiany, a młodzi muzycy wykorzystali znakomicie lukę, jaka powstała między upadkiem komuny z jej cenzurą, a twardą komercjalizacją rynku i "czyszczeniem” oficjalnego obiegu z nie rokującej na duży zarobek muzycznej dzikości. Stąd właśnie te dwie graniczne daty z tytułu książki. Skoro zaś opis tej "dzikiej muzycznej rzeczy” musiał powstać, to nic dziwnego, że napisał go właśnie Rafał Księżyk, autor który z miłości do muzyki rockowej wyrzekł się wyuczonego zawodu i został najwybitniejszym dziennikarzem zajmującym się tą dziedziną sztuki.
To nie jest książka napisana przez uczonego, z konieczności zdystansowanego do zjawiska i badającego przy pomocy swoich narzędzi – jej autor jest teraz oczywiście badaczem obserwowanych zjawisk, ale najpierw był ich aktywnym uczestnikiem, czego nie ukrywa. Widział, jak wtedy muzyka stawała się medium najlepiej wyrażającym nastroje młodego pokolenia, jej się słuchało, myślało i rozmawiało o niej. I jak budowała inną świadomość. I także miała już inne społeczne znaczenie niż dla poprzedniego pokolenia, które przygotowało grunt pod tę eksplozję z okresu opisywanego przez Księżyka.
Opowiada on w interesujący sposób o zespołach, które wtedy rozkwitły zdobywając duże powodzenie. Choć ich muzyka była ostra i gniewna wyrażała to, co grało w duszach młodego pokolenia, nieufnego w stosunku do tego, co robili politycy i jednocześnie zachwyconych poczuciem wolności, którego doświadczali wszyscy. To były też czasy chaosu prawnego, bałaganu gospodarczego i wykluwania się dopiero nowego ładu. Długo to jednak nie trwało.
Nadszedł rok 1994, na którego początku sejm uchwalił ustawę o prawie autorskim, więc natychmiast na polskim rynku zaczęły działać wielkie światowe firmy muzyczne i krok po kroku cała scena muzyczna się sprofesjonalizowała. Jak to pisze Księżyk, "na topie jest elegancki pop. Królują wokalistki”. Tak jak w innych krajach. Dzika muzyka została odepchnięta na margines, gdzie jej miejsce w wizji mainstreamowych potentatów muzycznych. "Dziki” rynek został uporządkowany, nawet niektórzy producenci pirackich płyt znaleźli na nim swoje miejsce – tak zaczęła się muzyczna współczesność: świat discopolowego Zenka i "Sylwestra marzeń”.
Leszek Bugajski
Czekamy na Wasze informacje
wawainfo.pl - to portal z informacjami o Warszawie, dodaj nas do ulubionych w przeglądarce. Masz ciekawy temat? Widzisz wypadek, pożar lub korek? - pisz na [email protected] lub daj nam znać na facebookowym profilu Wawa Info