Zabójstwo Kornelii. Ostre słowa w kierunku policji: dlaczego jej nie szukali?
Poszukiwana nastolatka nie żyje
Jak już informowaliśmy, ciało zaginionej w lutym Kornelii przypadkowo znalazł przechodzień. Podczas dochodzenia do zabójstwa przyznał się 26-letni Patryk B., czyli chłopak Martyny Sz. (koleżanki Kornelii), która również jest oskarżona o udział w tym czynie. Prokuratura ustaliła, że dziewczyna zginęła od strzałów z broni pneumatycznej w głowę oraz przyduszenia.
Opieszałość policji?
Znalezieniu zwłok zaginionej nastolatki towarzyszy nie tylko poruszenie wśród społeczeństwa i dochodzenie w celu ustalenia sprawców i motywu zabójstwa. Pojawia się również wątek opieszałości funkcjonariuszy policji w Piasecznie. Pani Anna, przyjaciółka rodziny zamordowanej Kornelii otwarcie opowiada, jak wyglądały poszukiwania nastolatki. Twierdzi, że poszukiwania prowadzono na własną rękę, gdyż według niej policja zlekceważyła zgłoszenie o zaginięciu.
Kiedyś uciekła, więc uciekła znowu
Jak opowiada pani Anna, zgłoszenie o zaginięciu nastolatki przyjęli kryminalni, ale z racji przeszłości Kornelii przekazali sprawę do wydziału opiekuńczego. - Kiedyś, lata temu Kornelka zniknęła z domu. Gówniarze sobie zrobili jaja krótko mówiąc. Dziewczynka została znaleziona i wyprowadzona. Od trzech lat kontakt Kornelii z rodzicami był wręcz idealny. Wszystko było dobrze. I o tym mama Kornelii informowała policję. Mówiła, że nie można brać pod uwagę tego, co było trzy czy cztery lata temu. Nadano poszukiwania opiekuńcze. Przez pierwsze dwa tygodnie jeszcze to było do zniesienia, bo były ferie, czyli może faktycznie coś się zadziało, coś jej odbiło. Ale ferie się skończyły, a jej nie było - opowiada pani Anna.
Wszystko przebiegło prawidłowo
By poznać szczegóły działania policji w tej sprawie skontaktowaliśmy się z Rzecznikiem Prasowym Komendanta Stołecznej Policji. - Przy zgłoszeniu analizujemy przede wszystkim te informacje, które są nam przekazane. Jeżeli weźmiemy pod uwagę te, które otrzymaliśmy w trakcie zgłoszenia, to żadne z nich nie wskazywały na to, że w jakikolwiek sposób życie czy zdrowie zaginionej osoby jest zagrożone. To jest brane pod uwagę w kontekście ewentualnych zawiadomień. Policjanci biorą również pod uwagę, czy osoba była wcześniej zaginiona, czy uciekała, ale głównym czynnikiem jest czynnik pierwszy - zagrożenie dla życia czy zdrowia. Nie było żadnych informacji, że może się targnąć na życie, może się leczyć, potrzebuje leków, że jej życie w jakikolwiek sposób jest zagrożone. Stąd decyzja o tym, by zastosować poszukiwania opiekuńcze - wyjaśnia nadkom. Sylwester Marczak.