Wiadomo kto stał na dachu podczas Marszu Niepodległości. Wszystko się nagrało, film obalił teorie spiskowe
Zamieszki podczas Marszu Niepodległości 2020
Podczas Marszu Niepodległości 2020, który w środę, 11 listopada, przeszedł ulicami Warszawy, dochodziło do zamieszek, ataków na policję i niszczenia mienia, w tym - do podpalenia mieszkania.
Z różnych stron dochodziły potem głosy, że przemoc ze strony biorących udział w marszu chuliganów sprowokowała Antifa. Takie zdanie zaprezentował np. w Radiu Maryja Antoni Macierewicz. - Doszło do sytuacji, w której policja strzelała do ludzi, chociaż to Antifa zaatakowała polskich patriotów - mówił były szef MON. Podobną interpretację tych zdarzeń podchwyciły także niektóre prawicowe media oraz organizatorzy marszu.
Kto odpowiada za zamieszki?
Informacji o rzekomym udziale Antify w zamieszkach nie potwierdza jednak ani policja, ani MSWiA, ani nawet PiS. - Z tyłu, za budynkami stała kompania policjantów. I w ich kierunku poleciały race i kamienie - powiedział w wywiadzie dla OKO.press rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak w odpowiedzi na pytanie o insynuowaną prowokację Antify. Nadkom. Marczak stwierdził również, że uczestnicy marszu zaatakowali policję jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia, w okolicach Dworca Gdańskiego. Wzmianek o Antifie nie znajdujemy także w oświadczeniu szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, który wylicza za to przewinienia biorących udział w marszu chuliganów.
"W stronę policjantów rzucano kamieniami i racami, podpalone zostało mieszkanie, a na błoniach Stadionu Narodowego, gdzie funkcjonuje szpital tymczasowy, blokowano dojazd dla karetek i pojazdów transportu medycznego" - czytamy w oświadczeniu na stronie ministerstwa. Z kolei w oświadczeniu PiS padają co prawda słowa o możliwych "świadomych prowokacjach", ale także nie ma mowy o Antifie. Dostaje się za to jednej z zasiadających w parlamencie partii. "Z bólem musimy jednak odnotować, że pewne formacje polityczne, a w szczególności niektórzy przedstawiciele Konfederacji, przyjmują taktykę, którą można krótko określić „im gorzej, tym lepiej”" - czytamy na stronie PiS.
Nagranie MSWiA rozwiewa wątpliwości
Kolejnym świadectwem podważającym wiarygodność tezy, że przemoc na Marszu Niepodległości 2020 to wynik zewnętrznej prowokacji, jest nagranie pochodzące z monitoringu na dachu BGK.
Uchwyciło ono zdarzenia mające miejsce w okolicach Empiku, gdzie biorący udział w marszu chuligani zaatakowali policję. Funkcjonariusze strzelali do napastników gumowymi kulami, a w toku działań ranny został także reporter Tygodnika Solidarność Tomasz Gutry. Na nagraniu widzimy, jak front Marszu Niepodległości 2020 mija bramę Empiku i z odpalonymi racami wchodzi na Rondo de Gaulle'a bez interakcji z policją.
Kto stał na dachu?
Dopiero kilka minut później uczestnicy z dalszej części marszu zaczynają się gromadzić przed ustawionymi przez policję barierkami w okolicach Empiku, po czym niektórzy z nich usiłują je przewrócić. Rzucają także racami i petardami w stronę policjantów. Policja odpowiada granatami hukowymi, a następnie - gumowymi pociskami.
Sytuację udaje się opanować dzięki posiłkom wezwanym z Nowego Światu. Nigdzie nie widać Antify, a zamieszki sprowadzają się do interakcji między uczestnikami marszu a policją. Na dachu budynku ponad Empikiem rzeczywiście widać szereg postaci. Nie rzucają jednak racami, a według mediów są to... reporterzy TVP.